„Dom Tajemnic. Starcie potworów” Chris Columbus, Ned Vizzini

„Dom Tajemnic. Starcie potworów” Chris Columbus, Ned Vizzini

Tekst archiwalny z 2014 r.

Lubię czasami zatracić się w świecie wyobraźni i dziecięcej fantazji. Odkładam wówczas na bok „dorosłą” książkę i sięgam po tę skierowaną do zdecydowanie młodszego odbiorcy. Tak też było w przypadku „Domu Tajemnic”, na który trafiłem dzięki bardzo silnie przykuwającej moją uwagę promocji. Zewsząd trafiały do mnie slogany typu: „książka reżysera Harry’ego Potter” czy nazwisko J.K.Rowling, nie tylko zamieszczone na okładce, ale i widniejące pod pochlebną opinią książki. Większej zachęty nie potrzebowałem – z zapałem zabrałem się za dzieło Chrisa Columbusa, reżysera dwóch pierwszych filmów z serii „Harry’ego Pottera”, i praktycznie wymienionego tylko na okładce, Neda Vizziniego. Książkę pochłonąłem w jeden dzień, a choć na ogół spodobała mi się, nie czułem potrzeby sięgania po ciąg dalszy. A jednak sięgnąłem.

O tym, że ciekawość zawsze zwycięży powinienem był wiedzieć już od dawna. W końcu niejednokrotnie dałem się jej ponieść. I tak też było tym razem. Wiedząc, czego mniej więcej mogę się spodziewać po „Domu Tajemnic. Starcie Potworów” zabrałem się do czytania z pewną dozą niepewności. Niepewność wynikała z tego, że czułem, że ta książka będzie wtórna i powtarzalność schematów w jej przypadku będzie nużąca. To był powód dla którego nie chciałem sięgać po nią. Ale gdzieś tam głęboko i tak tliła się potrzeba poznania ciągu dalszego przygód Walkerów. I to właśnie ta potrzeba zwyciężyła.

Początek drugiej odsłony „Domu Tajemnic” powoli wprowadza w akcję – spotykamy Walkerów korzystających z bogactwa i cieszących się nowym poziomem życia, na który weszła ich rodzina. Z czasem okazuje się jednak, że ta sielanka to tylko sprytnie zamaskowane pozory, a pieniądze naprawdę szczęścia nie dają. I kiedy zostaje zawiązany wątek dramatyczny i nad rodziną zawisa widmo rozpadu, fabuła ponownie nakazuje rodzeństwu zmierzyć się z Wichrową Wiedźmą i kolejnymi wyzwaniami, które ta postawi przed całą trójką. I tu zaczyna się prawdziwa, pełna kolorów i nieprzewidywalna, przygoda. A ja z każdą kolejną stroną lękam się, że znowu natrafię na pewne „smaczki” znane mi z pierwszego tomu, które wywoływały pewien niesmak. Ale „Starcie Potworów” nie serwuje niczego takiego. Zdaje się jak gdyby lata świetlne minęły od powstania pierwszej książki, a jej autorzy przeszli prawdziwą szkołę pisania i opanowali zupełnie nową sztukę – o ile „Dom Tajemnic” serwował dobrą, ale w zasadzie bardzo niewymagającą rozrywkę, o tyle jego kontynuacja zmusza do refleksji i wyciągania wniosków. To bardzo dobrze napisana, mądra i ujmująca opowieść, która skradnie serca milionom dzieciaków na świecie, a dla dorosłych, którzy nie będą się wstydzili czytania książki dla dzieci, będzie bramą do świata dziecięcej wyobraźni i pełnego barw wszechświata. Zgrabne zwroty akcji i lekcje przemycane niemal w każdym rozdziale to tylko namiastka tego, co można znaleźć w „Domu Tajemnic. Starcie Potworów”. Fakt, część fabuły jest schematyczna i pokrywa się z tym, co poznaliśmy już wcześniej, ale i tak uważam, że autorzy podołali wyzwaniu, gdyż ich druga książka nie okazała się być, jak się tego obawiałem, wtórna, lecz pachnie świeżością i nowością. Chylę czoła i przyznaję, że zbyt pochopnie oceniłem duet autorski i odmówiłem mu wystarczającego talentu. 

Cóż więcej mogę dodać? Chyba najlepszą rekomendacją będzie, jeśli powiem, że już nie mogę się doczekać trzeciego tomu i tym razem jestem o niego spokojny. Zwłaszcza, że zaskakujące zakończenie „dwójki” każe mi wierzyć w to, że teraz wszystko się zmieni.

Opublikuj komentarz