„Szklany miecz” Victoria Aveyard

„Szklany miecz” Victoria Aveyard

Tekst archiwalny z 2016 r.

Mogę sobie tylko wyobrażać, co zacny Mickiewicz czuł, gdy w podobnej tonacji utwory tworzył za jego czasów imć Słowacki. Niemal to samo, a jednak trochę inaczej, ulepszając to i owo, by większym poetą być i konkurentowi wytłuścić wszystkie błędy, które popełniłDziś, gdzie wielkich autorów więcej jak mrówków, wrażenie powtarzalności czy czerpania inspiracji z innych jest jeszcze bardziej zauważalne niż kiedyś. Co druga książka żeruje na Igrzyskach Śmierci, a 12 na 5 wydanych tytułów to literatura postapo lub inna forma pokazująca jak bardzo do pupy będzie przyszłość.

Debiut Victorii Aveyard, która jest autorką z pokolenia Harry’ego Pottera i zadeklarowaną miłośniczką fanfiction, Czerwona Królowa, nie był może najoryginalniejszym tworem jaki czytałem i mógłbym wymienić przynajmniej kilka tytułów, które ta książka częściowo powieliła, niemniej było w nim coś, co kazało mi brnąć dalej i łaskotało mnie delikatnie w serce (absurdalna sprawa pod kątem biologicznym). Widziałem w tej książce Igrzyska Śmierci, Mroczne umysły, Imperium Ognia, Na ostrzu noża,  X-menów i wiele innych większych lub mniejszych klasyków, a mimo to czułem też lekki powiew świeżości. 

Niecierpliwie, choć nie na tyle długo, bym zdążył osiwieć, czy choćby wyhodować na swej młodzieńczej, pomimo wieku, twarzy zarost, oczekiwałem wydania kontynuacji – Szklanego miecza. 

W kontynuacji bestsellerowej „Czerwonej Królowej” Mare Barrow musi zmierzyć się z mrokiem, który ogarnął jej duszę, stawić czoło bezlitosnemu królowi [imię wycięte w trosce o tych, którzy nie czytali pierwszego tomu – widzicie, jacy jesteśmy fajni?] i własnym słabościom.

Walka pomiędzy rosnącą w siłę armią rebeliantów a światem, w którym liczy się kolor krwi, przybiera na sile. Mare Barrow ma czerwoną krew, taką samą jak zwykli ludzie. Jednak jej zdolność kontrolowania błyskawic – nadprzyrodzona moc zarezerwowana dla Srebrnych – sprawia, że rządzący chcą wykorzystać dziewczynę jako broń.

Mare odkrywa, że nie jest jedyną Czerwoną, która posiada umiejętności charakterystyczne dla Srebrnych. Są też inni. Ścigana przez okrutnego króla [Sami-Wiecie lub Sami-Nie-Wiecie-Kogo] wyrusza na wyprawę, aby zrekrutować Czerwono-Srebrnych do armii powstańców gotowych walczyć o wolność. Wielu z nich straci życie, a zdrada stanie się chlebem powszednim. Mare musi też zmierzyć się z mrokiem, który ogarnął jej duszę. Czy sama stanie się potworem, którego próbuje pokonać?

Czy ofiarą ciemnej strony mocy Mare Barrow stanie się? Tego jeszcze nie wiem, choć przyznać muszę, że w Szklanym mieczu nasza bohaterka przechodzi niemałą przemianę. Zrozumiałą z psychologicznego punktu widzenia, choć nieco zbyt ciężką dla Victorii Aveyard, która nie do końca potrafi ją udźwignąć. Pojawiają się pierwsze zgrzyty w kreacji głównej bohaterki i pewne nielogiczności, na szczęście pęknięcia na szkle nie są aż tak duże, by groziły rychłym roztrzaskaniem. Niemniej, autorka musi się mieć na baczności – chyba, że planuje pójść drogą George’a Lucasa. Wówczas pewne zabiegi można jej wybaczyć i uznać za całkowicie przemyślane. 

Inni bohaterowie również przechodzą przemianę, tracą na jednoznaczności i papierowości, co jest fajne. O ile w pierwszej książce niektórzy byli jak posągi o jednym obliczu, teraz twarze się zmieniają i nierzadko te zmiany zaskakują. Autorka mocno brnie w kierunku sztandarowego sloganu z początku tej historii: Każdy może zdradzić każdego i muszę przyznać, że sianie niepewności i zamętu bardzo dobrze jej wychodzi. Drobna korekta ustawień niektórych postaci i będzie idealnie. 

Szklany miecz mocno różni się od Czerwonej Królowej. Jest jak dobry sequel: więcej akcji, więcej bohaterów, więcej efektów specjalnych – nie ma się co dziwić, w końcu Aveyard jest również scenarzystką! Niemniej brakuje mi tego charakterystycznego napięcia i niepewności, które tak mocno budowały pierwszy tom. Nieustanny strach gdzieś znika, niepewność powraca w zaledwie trzech momentach, ale za to z taką mocą, że niemal czuć pod skórą przepływające impulsy elektryczności. Patrząc na Szklany miecz przypomina mi się gra online, której celem było takie pokierowanie chyboczącym się na prawo i lewo pijaczkiem (człowiekiem nietrzeźwym), by zaszedł jak najdalej nie przewracając się po drodze. Aveyard nieustannie niebezpiecznie przechyla fabułę Szklanego miecza mocno balansując na granicy, lecz sposób w jaki prostuje ją i przywraca do optymalnej pozycji jest godny pochwały. 

Igrzyska Śmierci X-men mocno odbijają się na fabule – widać wiele powiązań. Na szczęście igrająca z ogniem autorka ma w głowie jeszcze wiele pomysłów, które nie pozwalają mi powiedzieć, że Szklany miecz to kopia czegokolwiek. Czuć inspirację, ale jeszcze mocniej widać inną drogę, która została obrana dla tej historii. Dzięki Bogu. 

Czerwona Królowa wysoko zawiesiła poprzeczkę i myślę, że gdyby Victoria Aveyard starała się ją przeskoczyć, poległaby. Zbliżając się do sufitu młoda pisarka nie starała się go przebić własną głową, lecz przeszła do innego pomieszczenia, gdzie był on zawieszony wyżej. Mówiąc po ludzku: utrzymanie poziomu dramatyzmu i napięcia z pierwszej książki byłoby nie tylko potwornie trudne, ale i wtórne – to, co wcześniej zachwycało, zaczęłoby nudzić. Zamiast tego Aveyard postawiła na to, czego wcześniej było mniej lub w ogóle. W Szklanym mieczu mamy wartką akcję, sporo podróżowania, trochę polityki i wiele widowiskowych starć. A do tego świetny i zaskakujący finał, który mrozi serce. 

W twórczości wzorowanej na innych i w fanfiction drzemie potężna siła – szansa na to, by zbudować coś doskonałego. Każda książka ma swoje wady i zalety, a sprawne zebranie zalet wielu z nich i zbudowanie z tego czegoś, co nie będzie plagiatem to wielka sztuka. Aveyard robi to. Balansuje na granicy ryzyka, wzbudza obawy, miesza, ulepsza, dodaje wiele od siebie i brnie do przodu z szybkością i mocą pocisku dużego kalibru. Szklany miecz pochłania bez reszty – uwodzi, rozkochuje, zdradza, zachwyca, by wreszcie porzucić. Porzuca, skazując przynajmniej na rok samotności. Dziewczyno, piszże szybciej, bo nie mogę się doczekać zakończenia tej historii! 

Opublikuj komentarz