„Czwartki w parku” Hilary Boyd

„Czwartki w parku” Hilary Boyd

Tekst archiwalny z 2014 r.
 
„Czwartki w parku” zapragnęłam przeczytać, gdy tylko natknęłam się na ich recenzję na jednym z recenzenckich blogów. Nie mogę sobie przypomnieć, który to był blog, ale cieszę się, że wtedy na niego weszłam. Rozpoczęłam poszukiwania książki, ale na szczęście z pomocą przyszło „Wydawnictwo Literackie”, które przesłało mi kopię do recenzji, za którą jeszcze raz ślicznie dziękuję.
 
Pierwsza moja myśl, która pojawiła się po otrzymaniu książki to: „ale gruba”! Ale tak naprawdę to rodzaj papieru sprawia wrażenie, że wygląda ona na grubszą, aniżeli jest w rzeczywistości, bo czymże jest niecałe czterysta stron?
 
Za czytanie wzięłam się jeszcze tego samego dnia i na „dzień dobry” pochłonęłam znaczną  część powieści. Historia wciągnęła mnie na tyle, że nie mogłam przestać zastanawiać się jak to wszystko się zakończy. Niestety nie wiem co się stało, bo następnego dnia strasznie ciężko mi przychodziło czytanie. Czytałam, bo czytałam, ale męczyłam się strasznie. Nie wiem czy to była kwestia wątków poruszanych w danym fragmencie, czy też może nieodpowiednia wilgotność powietrza w pokoju, albo moje „widzimisię”, które mogę usprawiedliwić ciążą, ale wiem, że to samo spotkało mnie następnego dnia. W pewnym momencie naszła mnie myśl, że nie dam rady. 
 
Kolejny dzień miał być decydujący, ale postanowiłam się nie poddawać. Z nową nadzieją ponownie wzięłam książkę do ręki i kontynuowałam czytanie. O dziwo, zmęczenie historią Jeanie Lawson zaczęło mijać. To tak, jakbym poprzednie dwa dni wspinała się pod górkę, tracąc dech i wszelakie siły, aby w końcu, ostatniego dnia, wspiąć się na jej szczyt i zbiec z niej popychana przez siłę rozpędu.
 
Zawsze uważałam się za fankę romansów i właśnie tak postrzegałam tę książkę. Co prawda główna bohaterka nie ma „nastu” lat, a nawet nie ma koło czterdziestki. Jeanie Lawson jest mieszkanką Londynu, która zbliża się do sześćdziesiątki. Życie bohaterki to prawdziwie wybuchowa mieszanka uczuciowa. Prowadzi ukochany sklepik ze zdrową żywnością, a wnuczka Ellie jest całym jej światem. Jedyna córka Jeanie związała się z artystą, będącym na jej utrzymaniu, a z którym kobieta nie ma najlepszego kontaktu, gdyż zostawił Chanty, gdy ta była w ciąży z Ellie. Jest i mąż – George – który dziesięć lat wcześniej po prostu przestał z nią sypiać, czego powodów nigdy jej nie wyjaśnił.  Potrzeby i wymagania całej rodziny sprawiają, że Jeanie jednak nie jest do końca szczęśliwa. W tym wszystkim zapomniała o tym, czego ona pragnie. Przypomina jej o tym poznany w parku mężczyzna, który tak jak ona przychodzi tam z wnukiem. Spotykają się tam w czwartki, a z każdym spotkaniem główna bohaterka odkrywa na nowo swoje potrzeby. W końcu zakochują się w sobie, ale w tym wieku miłość nie wystarcza, a przynajmniej nie jej. Cały czas ma poczucie obowiązku wobec rodziny. Stawia ją ponad wszystko, rezygnując ze swojego szczęścia. We wszystkim wspiera ją najlepsza przyjaciółka, Rita, która nie szczędzi jej ostrych i uszczypliwych uwag. Uważa, że Jeanie powinna w końcu zacząć robić coś dla siebie. Nie ukrywam, że Rita jest moją ulubioną postacią z tej książki. Jest tak pozytywnie nastawiona do świata, tak szczera i oddana, że jest to godne podziwu i pozazdroszczenia.
 
Nie jestem w stanie jasno stwierdzić czy książka spełniła moje oczekiwania. Skończyła się tak, jak podejrzewałam, choć bywały momenty, w których nachodziły mnie wątpliwości. Cieszę się jednak, że dobrnęłam do końca, ponieważ upewniłam się w tym, że czasami warto też spojrzeć na siebie i na to czego się w życiu pragnie, nawet jeśli nie podoba się to innym. Trzeba żyć w zgodzie z samym sobą, bo później może nadejść chwila, w której będziemy żałować tego, że wcześniej nie zdecydowaliśmy się na zmianę swojego losu. Tego wszystkiego uczy nas właśnie Hilary Boyd w swoim urzekającym debiucie i jest to nauka, którą każdy z nas powinien wziąć sobie do serca.
 
Opis wydawniczy:
Miłość bez daty ważności – wybitny debiut brytyjskiej pisarki, który stał się głośnym wydarzeniem
Co by było, gdyby mężczyzna, który przez trzydzieści lat jest twoim mężem, nagle wyprowadził się do pokoju obok?
To właśnie przytrafiło się sześćdziesięcioletniej Jeanie, sympatycznej właścicielce sklepu ze zdrową żywnością. Czuje się zraniona, oszukana, szuka winy w sobie, a mąż milczy jak zaklęty i nie zdradza powodów swojej decyzji.
Pełna serdeczności i uroku kobieta znajduje wreszcie wytchnienie w czwartkowych wyprawach do parku z ukochaną wnuczką. Spotyka tam Raya – wrażliwego (i przystojnego) mężczyznę po przejściach, który odwiedza park z własnym wnuczkiem. Ray jest całkowitym zaprzeczeniem jej męża: powściągliwego i nieustannie mającego wszystko pod kontrolą. Jeanie zaczyna łapać się na tym, że z coraz większym utęsknieniem wyczekuje na spotkania w parku. Czy podejmie wyzwanie rzucone jej przez los?
Od czasów „Spóźnionych kochanków” nie było takiej książki o kochaniu i byciu kochanym.

Opublikuj komentarz