
„Jestem klonem!” Enzo Fontana

Tekst archiwalny z 2014 r.
Książka „Jestem klonem” wpadła w moje ręce podczas wizyty w miejscowej bibliotece. Szukałam konkretnych tytułów i autorów, lecz na swojej „drodze” napotkałam dzieło nieznanego mi włoskiego pisarza – Enzo Fontany. Warto dodać, że za tę książkę autor otrzymał nagrodę specjalną na międzynarodowym konkursie Ostia-Mare di Roma.
Nowe nazwisko, tekst wydrukowany na białym papierze jak i notka na tylnej okładce sprawiły, że zapragnęłam zapoznać się z treścią. Jedyną rzeczą, która mnie zniechęcała do wzięcia tej książki była jej okładka. Przyznając się bez bicia – ma ona dla mnie ogromne znaczenie. Od okładki zazwyczaj zależy, czy daną pozycję wezmę czy nie, ale w tym wypadku powtarzałam sobie w myślach: „nie oceniaj książki po okładce”.
Pierwsze strony powiedziały mi, że króluje tutaj narrator wszechwiedzący, aczkolwiek następne dały do zrozumienia, że przeplata się on z narracjami pierwszoosobowymi, a sama publikacja posiada znamiona powieści epistolarnej.
Nie przepadam za taką mieszanką, jednakże nie zdążyło mnie to zmęczyć podczas czytania tych 178 stron. Faktycznie, książka nie jest wybitnie długa, a nawet nie osiąga średniej, jednakże nadrabia swoją treścią. Nigdy nie sądziłam, że zainteresuje mnie tematyka klonowania, a konkretniej klonowania ludzi. W naszych czasach jest to niemożliwe (a przynajmniej nie mówi się o tym publicznie), ale większa część akcji dzieje się w roku 2032, gdzie jest to na porządku dziennym. Enzo Fontana bardzo realistycznie opisuje instytucje badawcze, przedstawia naukowców i lekarzy, ich metody działań jak i cały system rządzący klonowaniem. To wszystko sprawiało, że czytając tę publikację nie czułam tej futurystycznej nuty, a nawet przez chwilę miałam wrażenie, że faktycznie gdzieś tam w Afryce znajduje się zajmująca się tym klinika.
W tak kontrowersyjnym świecie, jaki stworzył ten włoski pisarz nie może zabraknąć także bardzo dobrze znanego nam od wielu wieków braku akceptacji. Już nie odmienny kolor skóry, ani nie inne wyznanie są numerem jeden na rasistowskich listach. Ich nowym celem zostały klony. Bogu ducha winni ludzie, którzy zostali stworzeni z ciekawości, przez głupotę, a także przez egoizm innych, którzy za wszelką cenę chcą podążać z duchem czasu.
Głównym bohaterem „Jestem klonem” jest nastolatek Beniamin Lercher, który na podstawie rodzinnych sekretów jak i obserwacji życia swojej rodziny odkrywa, że jest klonem swojego brata, który zmarł jeszcze przed jego narodzinami. Jego historia mnie poruszyła. Uświadomiła mi, że niekiedy egoizm, nawet gdy usprawiedliwiany czynieniem dobra, może wyrządzić więcej krzywdy niż można się spodziewać. Takim zachowaniem odznaczali się rodzice Beniamina, którzy okłamywali go przez całe jego życie.
Cieszę się, że mogłam zapoznać się z tą historią. Dziecięce lata Beniamina zostały przedstawione krótko i zwięźle, a bliżej zapoznać się możemy z kilkoma miesiącami jego życia jako nastolatka. Dla mnie jest to wystarczające, aby móc stwierdzić, że nigdy nie pogodzę się z faktem klonowania. Uważam, że człowiek nie powinien aż tak ingerować w prawa natury.
Lekturę szczerze polecam wszystkim fanom genetyki i nie tylko.
Opublikuj komentarz