„Wołanie Kukułki” Robert Galbraith

„Wołanie Kukułki” Robert Galbraith

Tekst archiwalny z 2013 r.

Zebraliśmy ponad sto pięćdziesiąt książek o „Harrym Potterze” w siedemdziesięciu dwóch językach oraz kilka translacji „Trafnego wyboru”. Nie ulega zatem żadnej wątpliwości fakt, że oczekiwaliśmy najnowszej powieści J.K.Rowling niczym sępy krążące wysoko w powietrzu nad konającą zwierzyną. Kiedy tylko nadeszła odpowiednia pora, rzuciliśmy się na gotowe „danie” z wielką łapczywością i niecierpliwością. Ale czy to aby na pewno dobre porównanie? Czy „Wołanie kukułki” można określić mianem padliny?
 
W pewnym sensie na pewno, ponieważ już na początku książki mamy trupa, który stanowi doskonałą pożywkę dla wszelkich mediów rozpisujących się czy rozgadujących na temat denatki. Umiera, bowiem, nie byle kto, lecz sławna modelka, Lula Landry. Podczas gdy przyjęła się teza na temat samobójstwa celebrytki, nie wierzy w nią jej brat, który zgłasza się do prywatnego detektywa, Cormorana Strike’a, z prośbą o rozwikłanie sprawy tajemniczej śmierci jego siostry. I w tym momencie zaczyna się schemat tak dobrze znany z niemal wszystkich kryminałów. Czyżby oznaczało to, że Rowling stała się pisarką taką jak „wszyscy”? Otóż nie, albowiem magią jej kryminału są doskonale skonstruowani bohaterowie, których portrety psychologiczne są olśniewające. Niemal każda z postaci ma swoją głębię i zdawać by się mogło, że to wszystko, co pisarka opisuje jest tak realne, że gdyby pozostawić książkę otwartą na dłużej, jej treść oraz bohaterowie wypłynęliby przez zadrukowane stronice do realnego świata. To sztuka, która nie każdemu autorowi się udaje. Pozwolę tu sobie skonfrontować choćby ten fakt z twórczością Nele Neuhaus, jednej z najpopularniejszych niemieckich autorów kryminałów, m.in. „Przyjaciół po grób”, która w umiejętności kreowania swoich bohaterów, nie dorasta Rowling do pięt, choć ma dłuższe doświadczenie z ich pisaniem.
 
„Wołanie kukułki” to perfekcyjnie, moim zdaniem, skonstruowana powieść, która wciąga od pierwszej do ostatniej strony i nawet najbardziej statyczne sceny nie są w stanie osłabić przyjemności wynikającej z lektury. Świetnie napisana, stylem który tak bardzo charakteryzuje J.K.Rowling (choć bardziej zbliżony jest do stylu znanego z „Trafnego wyboru”, aniżeli stylu z „Pottera”), zalewa nas masą najdokładniejszych opisów i dookreśleń oraz niesamowicie realnie zobrazowanego Londynu. Goszcząc w mieście trzykrotnie, nie było mi trudno wyobrazić sobie otoczkę, w której żyli i pracowali główni bohaterowie książki. Sama intryga jest tak wymyślna, że na około stu stron przed końcem, byłem niemal pewny, kto stoi za tajemniczą śmiercią modelki, by potem zaśmiewać się z własnej naiwności, kiedy okazało się, iż dałem się oszukać autorce.
 
Kryminalny debiut Roberta Galbraitha to z pewnością świetna książka, warta polecenia, choć nie należy zapominać, że podobnie jak „Trafny wybór”, skierowana jest raczej do dorosłego czytelnika. Choć nie tak mocno wulgarna pod kątem słownictwa jak pierwsza powieść Rowling dla dorosłych, nadal cechuje się ostrym słownictwem, do którego nie każdy się przekona. Ale to tylko kolejna zaleta tej publikacji, która nie jest dla wszystkich. Bo wiadomo – coś, co jest dla wszystkich, jest dla nikogo.

Opublikuj komentarz