„Mysz, która ryknęła” – wywiad z Gili Bar-Hillel

„Mysz, która ryknęła” – wywiad z Gili Bar-Hillel

Wywiad przeprowadzony w 2013 r.

Oto nasz wywiad z Gili Bar-Hillel, tłumaczką „Harry’ego Pottera” na język hebrajski!

Miłej lektury!

 

HARRY POTTER KOLEKCJA: Zacznijmy od początku – jesteś tłumaczem „Harry’ego Pottera” na język hebrajski. Jak się czujesz wiedząc, że dzięki Tobie każde dziecko i każdy dorosły w Izraelu może przeczytać te książki w rodzimym języku?

GILI BAR-HILLEL: To cudowne zrobić coś co sprawia, że wszyscy się uśmiechają. Kiedy ludzie pytają mnie: „czym się zajmujesz?”, naprawdę czuję, że mam najlepszą na to odpowiedź. Z drugiej strony jestem też świadoma tego, że zdobycie przeze mnie tej posady było kwestią wielkiego przypadku. Jeśli nie ja przetłumaczyłabym te książki, zrobiłby to ktoś inny.

HPK: Czy po tym całym czasie, który minął uważasz, że jest coś, co zmieniłabyś w swoich tłumaczeniach? Co było najtrudniejsze do przełożenia i jak bardzo hebrajska edycja różni się od angielskiego oryginału?

GB-H: Za każdym razem, kiedy otwieram hebrajskie wydania widzę drobnostki, które chciałabym zmienić. Mój umysł działa w taki sposób, że stale redaguję siebie i staram ulepszać. Ale to musi się w pewnym momencie skończyć, więc usiłuję ignorować te chęci i nie martwić się tym za wiele.

Najtrudniej było przetłumaczyć nazwiska, ponieważ zawsze pozostaje dylemat czy ważniejsze jest zachowanie ich brzmienia czy też znaczenia. W książkach o Harrym Potterze niektóre nazwiska mają olbrzymie znaczenie, zaś inne niezbyt. Robiłam to na słuch, tłumaczyłam nazwiska, kiedy uważałam to za konieczne i starałam się oddać poprzez subtelną translację wiarygodne, brzmiące brytyjsko nazwiska.

Hebrajska wersja różni się na tyle, na ile musi się różnić, ponieważ tłumaczenia zawsze są nieco inne! Kiedy tłumaczę, kieruję się tym, by sprawić, że czytelnik czytający po hebrajsku będzie miał doświadczenia bardzo zbliżone do tych, których doznałby czytelnik czytający po angielsku. Tak więc, na przykład, ważniejsze jest dla mnie, by uczynić dowcip śmiesznym w języku hebrajskim, aniżeli zachować identyczne znaczenie owego żartu. Jeśli coś musi zostać utracone w tłumaczeniu, staram się zrekompensować to przez zrobienie żartu innego rodzaju: dla przykładu, nie zachowałam akronimu w nazwie egzaminu N.E.W.T. [w języku polskim OWUTEMY – przyp. red.], ale nazwałam go „zaklęciometrycznym”, co współgra z nazwą egzaminów „psychometrycznych”, które w Izraelu trzeba zdać, jeśli planuje się iść na wyższe studia. To była całkiem twórcza praca!

HPK: Jak doszło do tego, że otrzymałaś pracę jako tłumacz „Harry’ego Pottera”? I kiedy to było?

GB-H: Dostałam tę pracę w bardzo wczesnym stadium, dlatego, że znalazłam się we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Byście mogli zrozumieć jak wcześnie to było, powiem, że kiedy szukałam online frazy „Harry Potter” (używając do tego Altavisty, ponieważ Google wówczas nie było), otrzymałam dokładnie sześć wyników wyszukiwania. Żałuję, że nie mam z tego screenshota, ponieważ ludzie mi nie wierzą! Miałam mnóstwo doświadczeń jeśli chodzi o tłumaczenia do gazet i dla przyjemności, ale „Harry Potter” był pierwszą pełną powieścią, którą przełożyłam na potrzebę jej publikacji. Wydawca, który nabył do niej prawa sądził, że to będzie odpowiednia dla mnie książka do przetłumaczenia, ponieważ znał mnie od dziecka i wiedział, że zawsze byłam żarłocznym czytelnikiem kochającym zwłaszcza książki fantastyczne, takie jak „Czarnoksiężnik z krainy Oz” czy „Opowieści z Narnii”.

HPK: Jesteś właścicielką jednej z najwspanialszych kolekcji zagranicznych wydań tych książek. Co spowodowało, że zdecydowałaś się na kolekcjonowanie różnych tłumaczeń „Harry’ego Pottera”? Ile wydań masz i które jest Twoim ulubionym?

GB-H: Mam wielki szacunek do tłumaczeń i tłumaczy, jestem zafascynowana tym jak wiele języków istnieje na świecie. To był też dobry pretekst do tego, by mieć kontakt z innymi tłumaczami „Harry’ego Pottera” i wymieniać się z nimi tłumaczeniami. Myślę, że mam teraz około 30 różnych wydań. Lubię wszystkie okładki z oryginalną szatą graficzną, takie jak szwedzka, fińska, niemiecka czy włoska… To odrobinę przykre, że tak wielu wydawców po prostu użyło amerykańskich obrazów, w związku z czym otrzymaliśmy niewiele rozmaitości i mniej interesujących interpretacji (myślę jednak, że wielu wydawców nie miało żadnego wyboru w tej sprawie, bo ich kontrakty dyktowały jednolitą szatę graficzną).

HPK: Czy nadal poszukujesz zagranicznych wydań „Harry’ego Pottera”? Chciałabyś zebrać wszystkie edycje?

GB-H: Za każdym razem, kiedy odwiedzam nowy kraj, zawsze staram się nabyć tamtejsze wydanie „Harry’ego Pottera” i „Czarnoksiężnika z krainy Oz”. Na tę chwilę niezbyt często znajduję język, którego bym nie miała. Sądzę, że mogłabym zamawiać te książki za odpowiednią sumę pieniędzy, ale milej się je zbiera przez rzeczywiste odwiedzanie krajów bądź otrzymywanie tych książek jako podarunków czy na drodze wymian, ponieważ wtedy zyskują bardziej osobiste miejsce w pamięci.

HPK: Aż do tej chwili pytaliśmy o miłe rzeczy. Teraz chcielibyśmy porozmawiać o „Harrym Potterze i 360-kilogramowym gorylu” – Twoim poście. Naprawdę jesteśmy nim zszokowani. Czy uważasz, że J.K.Rowling wie o takim zachowaniu ze strony Warner Bros.? Jak myślisz, jeśli wie, to dlaczego nic nie robi w tej sprawie?

GB-H: Trudno mi spekulować, co Rowling wie, a czego nie wie. Nawet jeśli wie, nie jestem pewna czy ma odpowiednią perspektywę, by zrozumieć dlaczego takie zachowanie jest złe bądź czy ma odpowiednią władzę, by interweniować. Jej położenie jest zupełnie nienormalne. Było tak wiele obrzydliwych pogwałceń jej prywatności, że ona potrzebuje zwiększania swojej ochrony, co wiąże się z tym, że osobiście nie jest angażowana w każdy żal otaczający ogromną machinę „Harry’ego Pottera”.

HPK: Czy spotkałaś się kiedykolwiek z J.K.Rowling? Próbowałaś jej chociaż powiedzieć o tych wszystkich rzeczach, które wyczynia Warner Bros.?

GB-H: Jedyne, co mogę powiedzieć o J.K.Rowling, to że jest najmniej dostępnym z żyjących pisarzy, z którym kiedykolwiek pracowałam bądź o którym słyszałam. Słyszałam, że na wcześniejszym etapie swojej kariery była bardziej przyjazna, raz nawet odpowiedziała na list, który do niej napisałam, ale było to na samym początku. Ale ten obłąkany sukces, który osiągnęła ta seria, musiał oddziaływać na jej osobowość, zmuszając do tego, by była samotnicza i być może nieco paranoiczna. Raz zebraliśmy się z tuzinem międzynarodowych tłumaczy – razem reprezentujemy wiele milionów czytelników – i napisaliśmy zbiorowy list do Rowling, w którym poprosiliśmy ją o to, czy moglibyśmy otworzyć nadzorowany kanał komunikacyjny, coś takiego jak jednorazowa pogawędka przez e-mail. Nie zostaliśmy zaszczyceni nawet odpowiedzią, poza uzyskaniem potwierdzenia, że jej sekretarka przyjęła ten list.

HPK: Gdybyś o tym wszystkim wiedziała, jeszcze przed przełożeniem pierwszych trzech tomów serii, czy nadal chciałabyś włączać się do tej pracy? Czy kiedykolwiek żałowałaś podpisania tych wszystkich kontraktów? Często był to zwykły szantaż.

GB-H: Powiedzmy, że kiedy poślubiłam mężczyznę, który nie traktował mnie dobrze i sprawił, że byłam godna pożałowania, rozwiedliśmy się – ale nie przed tym nim doczekaliśmy się dziecka. Teraz pytacie mnie, czy gdybym z góry o tym wiedziała, postawiłabym krzyżyk na tym całym doświadczeniu. Nie jestem w stanie na to odpowiedzieć. Praca przy „Harrym Potterze” dała mi coś bardzo cennego i nagrodziła mnie tym, z czego nigdy nie chciałabym zrezygnować. Nie znaczy to jednak, że usprawiedliwia to kiepskie traktowanie, które przecierpiałam albo, że była „warta tego”. Wierzę, że nawet jeśli KOCHAM to co robię i nawet jeśli przyniosło mi to olbrzymie korzyści, wciąż zasługuję na to by być traktowaną z godnością.

HPK: A co z Twoim postem? Nie obawiałaś się publikacji? Czy Warner Bros. odpowiedział na Twoje zarzuty? Jaka była reakcja z ich strony?

GB-H: Warner Bros. nie odpowiedział. Byłabym bardzo zaskoczona, gdyby było inaczej. W najlepszym wypadku nieznacznie ich rozdrażniłam. Nie wyrządziłam im żadnej realnej szkody, a ich najlepszą polityką jest zignorowanie mnie. Ale innych tłumaczy czytanie o tej sprawie może przygotować do tego, by inaczej zareagowali, jeśli kiedykolwiek znajdą się w podobnej sytuacji i ktoś będzie się nad nimi znęcać.

HPK: A czy ktokolwiek kontaktował się z Tobą w sprawie tego postu? Czy prasa nie jest zainteresowana tym tematem?

GB-H: W Internecie była olbrzymia odpowiedź na tego posta. Dziesiątki tysięcy wejść, mnóstwo linków i publikacji na forach tłumaczy. Pojawiło się też kilka wzmianek w tradycyjnej prasie, ale ogólnie rzecz biorąc, niewielu laików interesuje się prawami tłumaczy. Poza tym, ludzie kochają „Harry’ego Pottera” i J.K.Rowling. Nie chcą słyszeć historii, która przedstawia ich w złym świetle, a nawet jeśli słyszą ją, często zbywają to jako jęczenie.

HPK: Z jednej strony – jesteś tłumaczką „Harry’ego Pottera” na hebrajski i masz wspaniałą kolekcję tych książek w światowych edycjach. Z drugiej strony – przez lata byłaś upokarzana przez Warner Bros. Co teraz czujesz względem „Harry’ego Pottera”?

GB-H: Cieszę się, że byłam jego częścią i cieszę się, że to już koniec!

HPK: Co sądzisz o przełożeniu Twojego posta na język polski? Zgodzisz się, że to oznacza uczynienie Twoich słów słyszalnymi bardziej niż wcześniej? Czy sądzisz, że możliwe jest, iż dzięki tłumaczeniu i publikacji Twojego wpisu, przyjdzie czas, kiedy moc tych słów pokona goryla?

GB-H: Moim celem nie jest pokonanie goryla. Goryl – nie tylko Warner Bros., ale ogólniej kultura masowych korporacji –czynił na świecie dużo gorsze rzeczy i potrzeba będzie olbrzymiej zmiany, aby to zatrzymać. Mam tu na myśli różne „działające” ruchy i to jak niewiele udało im się osiągnąć do tej pory. Ale wróćmy do pytania… Z całym szacunkiem do polskich mówców, nie sądzę, by mieli więcej siły niż ludzie mówiący po angielsku, hebrajsku, fińsku czy niemiecku (są też inne miejsca, w których pojawiło się tłumaczenie mojego wpisu). Napisałam ten post z dwóch głównych przyczyn: po pierwsze, dlatego, że potrzebowałam dać upust mojej frustracji. A po drugie, ponieważ myślałam, że czytanie o takim postępowaniu korporacji i myślenie o tym może pomóc indywidualnym tłumaczom przygotować się z góry do podobnych sytuacji i być może doprowadzi do tego, że będą pomagać sobie nawzajem.

HPK: Ażeby odciąć się od tego przygnębiającego tematu, chcielibyśmy zapytać Cię o Twoją przyszłość. Co chciałabyś robić? Stworzyłaś wspaniały świat dla wszystkich tych ludzi, którzy czytają po hebrajsku. Dałaś im możliwość czytania fantastycznych książek ze świata. Jak długo chciałabyś jeszcze to robić?

GB-H: Co zaskakujące, moje życie nie skończyło się wraz z końcem serii „Harry Potter”. Przetłumaczyłam tuziny książek, w tym kilka prawdziwych perełek. Przejrzałam i skomentowałam cudowne wydanie hebrajskiego „Piotrusia Pana”. Wprowadziłam izraelskich czytelników do wcześniej nieznanych im klasyk takich jak „Ballet Shoes” [„Zaczarowane baletki” – przyp. red.] i „Understood Betsy” [„Zrozumieć Betsy” – przyp. red.]. Zaczęłam pracę w małym domu wydawniczym w Izraelu i staliśmy się myszą, która ryknęła, wydając więcej hitów niż wydawnictwa dziesięć razy od nas większe: książki Ricka Riordana i Cassandry Clare, które stały się bestsellerami jak i starsze książki Diany Wynne Jones, Gartha Nixa, Carole Wilkinson i innych wielkich pisarzy. W każdym momencie pracuję przynajmniej nad trzema ekscytującymi projektami, a dzień nie kończy się dla mnie, kiedy ktoś mi powie, że kochał tę książkę czy tamtą. „Harry Potter” mógł być katapultą, która wrzuciła mnie do tego świata, jednak ja w każdej minucie daję z siebie wszystko i nie planuję tego nigdy kończyć!

Opublikuj komentarz