
Prawa ręka J.K.Rowling – wywiad z Neilem Blairem
Wywiad przeprowadziny w 2015 r.
Ten rok nie mógł rozpocząć się lepiej, ani od większego wyzwania. Jeszcze w minionym roku postawiłem sobie za cel przeprowadzenie wywiadu z najbliższym współpracownikiem J.K.Rowling – jej agentem literackim, Neilem Blairem. Od 2011 roku, czyli od momentu, w którym autorka „Harry’ego Pottera” zdecydowała się opuścić agencję Christophera Little’a i zaufać nowej, założonej przez jej dotychczasowego prawnika, mnożą się spekulacje i kontrowersje na temat dalszej ścieżki, którą pisarka obrała za własną. Nie wiedząc już w co wierzyć, a w co nie, postanowiliśmy dotrzeć do człowieka, który znajduje się w samym oku cyklonu i zadać mu pytania, które miały nas utwierdzić w naszych hipotezach, bądź je obalić.
To była jedna z najlepszych decyzji jaką podjęliśmy.
NEIL BLAIR – właściciel agencji literackiej The Blair Partnership, dyrektor Pottermore i od 2011 roku agent literacki J.K.Rowling. Jest również współtwórcą studia filmowego Brontë Film and TV, które realizuje seriale na podstawie „dorosłych” książek napisanych przez J.K.Rowling – „Trafny wybór” oraz „Wołanie kukułki”.
W 2001 roku opuścił Warner Bros. dla którego wynegocjował m.in. prawa do realizacji filmów z serii „Harry Potter”, by dołączyć do agencji Christophera Little’a, która opiekowała się wówczas J.K.Rowling. Od tamtej pory blisko współpracuje z pisarką i aktywnie wspiera rozwój franczyzy „Harry’ego Pottera”.
„PAPIEROWE PUBLIKACJE SĄ NA PIERWSZYM MIEJSCU” – wywiad z Neilem Blairem
HPKolekcja: Miło mi pana widzieć.
Neil Blair: Dziękuję, cała przyjemność po mojej stronie.
HPK: Przede wszystkim chciałbym podziękować, że znalazł pan dla mnie czas. Obawiałem się, że dotarcie do pana może nie być możliwe, dlatego jeszcze raz chciałbym podziękować za pana cenny czas. Pytanie na rozgrzewkę: jak to jest być prawą ręką najpopularniejszej pisarki na świecie? Bo jest pan najbliższym współpracownikiem J.K.Rowling, zgadza się?
NB: Tak, zgadza się. To wielki przywilej, bo z jednej strony ona jest naprawdę uroczą osobą, a z drugiej to wspaniały partner w biznesie. Oczywiście, praca pełna sukcesów mówi sama za siebie, ale z nią się naprawdę dobrze pracuje – jest wielkoduszna, inteligentna i zabawna – to fantastyczne zestawienie cech. Czuję się bardzo uprzywilejowany, że mogę z nią pracować.
HPK: Właściwie jak długo się znacie? Na początku pomógł pan wytwórni Warner Bros. nabyć prawa do filmów…
NB: Dokładnie. Gdzieś w 1997 roku skontaktowałem się z Christopherem Littlem, jej ówczesnym agentem, by nabyć prawa do ekranizacji dla Warner Brothers. Mniej więcej w tym samym czasie po raz pierwszy się spotkaliśmy, więc znamy się od jakichś 18 lat… Tak, od 18 lat.
HPK: Rozumiem. Pomówmy o pańskiej pracy. W Polsce zawód agenta literackiego nie jest tak popularny jak na Zachodzie. Na czym właściwie polega rola agenta i w jaki sposób pomaga on pisarzowi?
NB: Nasza praca wynika z tego, że lubimy pomagać pisarzom. Musimy pomagać pisarzowi we wszystkim, począwszy od przedyskutowania wszelkich pomysłów na książkę, a potem ucementowaniu tego pomysłu, by przerodził się w pierwszy szkic. Następnie tekst zostaje poddany ocenie redakcji, która wspiera autora i pomaga w przeredagowaniu szkicu, aż stanie się gotowym manuskryptem gotowym na wysłanie do wydawców. Dajemy z siebie wszystko, by znaleźć jak najlepszego redaktora i wydawcę, co jest bardzo drobiazgowym zajęciem, i przedstawiamy temu wydawcy pracę i mamy nadzieję na znalezienie przynajmniej jednego, który będzie nią zainteresowany. Wówczas negocjujemy najlepszą możliwą umowę z tym wydawcą i uczestniczymy z nim w jego własnym procesie redakcyjnym oraz rozmawiamy na temat funduszy, które będą przeznaczone na tę publikację, w tym na akcję marketingową. Nie moglibyśmy tego zrobić bez czynnych wysiłków podejmowanych przez samego autora, od którego oczekuje się, by był w mediach społecznościowych, na stronach internetowych i posiadał twittera czy facebooka, gdzie będzie prowadził swój profil i profil samej książki. Tak po prawdzie, wykonujemy połowę pracy na rzecz ich kariery, zapewniając książce promocję i cennego sojusznika, oraz kładąc silny nacisk na wielokrotną redakcję, co zgodnie z nadzieją ma przynieść sukces. Nasza praca to cały proces działań.
HPK: Czyli pisarz pisze książkę, a agent zajmuje się całą resztą. Tak naprawdę wykonujecie kawał ciężkiej pracy pozostając w cieniu – bo to autor zbiera wszystkie zasługi za swoją pracę.
NB: (śmiech) Ale to autor zasługuje na to uznanie. Gdyby pisarz nie stworzył świetnej książki, agencje nie miałyby racji bytu. To autor jest centrum tego uniwersum. I tak myślę… Lubimy teoretyzować, że nasza praca pomaga maksymalizować sukces, który pisarz może osiągnąć – działamy pomagając w wyszukiwaniu najlepszej oferty i dbamy o cały biznes wokół publikacji.
HPK: Bądźmy szczerzy: talent i geniusz pisarski to nie wszystko – na świecie jest wielu utalentowanych pisarzy, którzy nigdy nie wybiją się ponad innych, ponieważ nie mają przy sobie osoby, która pomogłaby im wspiąć się na szczyt. Czy jest w ogóle możliwe, by pisarz, który nie miał po swojej stronie dobrego agenta zyskał sobie światową sławę?
NB: To prawda, że talent i geniusz to nie wszystko. Może nie jest to niemożliwe, ale bardzo trudne. I to z wielu przyczyn. W Anglii czy Ameryce o artystę, o ile nie ma on agenta, troszczy się wydawca. To oni zajmują się tą pracą, przy czym sporą uwagę skupiają na sobie. Ale trudniej jest zostać wydanym, znaleźć wydawcę, gdy nie ma się agenta. Inną przyczyną jest to, że autor lubi być pozostawiony w spokoju i w małej mierze skupiać się na tym, co się dzieje wokół i zająć się pisaniem. Cały ten biznes, który kręci się wokół publikowanego autora naprawdę pożera sporo czasu. Czasami jest trudny, a czasami stresujący, dlatego autor woli się od niego wyswobodzić. Z tego powodu lubię sobie myśleć, że agent w znacznej mierze pomaga autorowi w odniesieniu jeszcze większego sukcesu. Zaś patrząc z innej strony, sam znam kilku autorów, którzy bezpośrednio pisali do wydawców, albo skorzystali z opcji self-publishingu i odnieśli sukces zajmując się tym całym biznesem na własną rękę. Ale to naprawdę rzadkie zjawisko.
HPK: Rozumiem. A właściwie, co pana skłoniło do tego by opuścić Warner Bros. i zatrudnić się w agencji literackiej Christophera Little’a? Jakby nie patrzeć – światy książek i filmów znacznie się od siebie różnią.
NB: Stało się tak, ponieważ poprosili mnie o to Christopher i Jo. Chcieli, bym pomógł im w tym całym biznesie i zaopiekował się nią. Pomyślałem, że to naprawdę fantastyczna i ekscytująca szansa na to, by blisko z nią pracować i być w centrum tworzenia świata „Harry’ego Pottera”. W praktyce oznaczało to stanie się częścią jego rozwoju i rozszerzenia granic gatunku. A to był bardzo ekcytujący powód, dla którego chciałem blisko współpracować z twórcą tego świata.
HPK: W 2011 roku opuścił pan agencję Little’a i założył własną – J.K.Rowling poszła za panem. Od tego czasu wyraźnie widać, że ścieżka jej kariery zmieniła się – na rynku pojawiły się e-booki, którym pierwotnie była przeciwna, powstało Pottermore i Wonderbooki. „Harry Potter” stał się bardziej cyfrowym medium.
NB: O projekcie Pottermore myśleliśmy już wcześniej. Spotkał się on z szerokim poparciem wielu kompanii zajmujących się mediami cyfrowymi, dlatego czuliśmy, że musimy coś z tym zrobić, zwłaszcza biorąc pod uwagę szczególne okoliczności – fakt, że „Harry Potter” jest tak popularny na całym świecie. Chcieliśmy zrobić krok w tym kierunku, stąd zrodził się pomysł na Pottermore, które miałoby zapoczątkować proces cyfryzacji, a współpraca z Sony okazała się być bardzo intratnym doświadczeniem – bez nich Pottermore nigdy nie odniosłoby takiego sukcesu, a sam proces jego stworzenia był bardzo zabawny. W naszych oczach ta cyfrowa ścieżka jest właśnie tą, którą wspólnie rozpoczęliśmy. W perspektywie tego roku ruszymy ze sztuką w Londynie, a w przyszłym swoją światową premierę będą miały „Fantastyczne zwierzęta”.
HPK: A czy nie uważa pan, że taka zmiana wizerunku pisarki, która była zadeklarowanym zwolennikiem papierowej książki i odciągania dzieci od komputerów, może z czasem przynieść niepożądane skutki uboczne?
NB: Mam nadzieję, że nie. Wcześniej sporo rozmawiałem z producentami na ten temat i mamy nadzieję każdego roku przekonywać dzieci do tego, by czytały bez Pottermore. To tradycyjne, papierowe publikacje są na pierwszym miejscu i jak wiemy dzieci bardziej przyciąga treść od samych ekranów, a jeśli możemy przenieść książki na te ekrany, wiedząc, że dzieciaki i tak z nich korzystają, to trzeba skorzystać z tej ścieżki, bo przyniesie ona wiele debat na temat tego, że dzieci zdecydują się czytać książkę na ipadzie zamiast grać na nim. A to zdecydowany pozytyw.
HPK: Mówi się, że Warner Bros. zawsze dostaje to, czego chce, a trudno nie zauważyć, że J.K.Rowling i „Harry Potter” są tym, czego Warner pożąda najbardziej. Jakie są kulisy powstania „Fantastycznych zwierząt”?
NB: Prawa do „Fantastycznych zwierząt” jako części franczyzy „Harry’ego Pottera” miała tak naprawdę tylko J.K.Rowling. Faktem jest, że Warner Brothers przyszło do niej wiele lat temu z pomysłem, by zrobić film na podstawie „Fantasycznych zwierząt” skupiając się na tym, co znajduje się w niej samej, wobec czego byłoby to bardziej pokazanie sylwetek stworzeń opisanych w tej książce. Wiele lat później Jo sama wpadła na bardzo ekscytujący pomysł i to ona przyszła do Warner Bros. przedstawiając swoją własną wizję tego, jak ten projekt mógłby wyglądać – opierając się na opisach tego jak Newt Scamander dokonywał swoich odkryć do książki o fantastycznych zwierzętach. I to właśnie jest rdzeń nowego filmu. To naprawdę ekscytujące, że Jo zgodziła się skończyć projekt, a Warner przyjął go tak dobrze i wspiera go, dzięki czemu to wszystko w końcu trzyma się razem.
HPK: Ale w swoim oświadczeniu na ten temat, J.K.Rowling powiedziała, że to przedstawiciele Warner Bros. przyszli do niej z tym pomysłem i zaproponowali, by napisała scenariusz do tego filmu. Z tego oświadczenia może wynikać, że mogliby zrealizować ten film zarówno z jej zgodą, jak i bez niej.
NB: To nieprawda. Nie znam dokładnie treści tego oświadczenia, ale nic z tych rzeczy. Warner zawsze był bardzo dobrym partnerem i dążył do realizacji tylko tych projektów, z którymi Jo się zgadzała i którym dała swoje błogosławieństwo. Dla nich to była naprawdę świetna nowina, gdy zechciała to zrobić i napisać scenariusz – w końcu jest świetną pisarką. Bardzo cieszyli się z tego, że sama go napisze, ale nigdy nie naciskaliby na realizację czegokolwiek, gdyby sama tego nie chciała.
HPK: Rozumiem. Wróćmy na chwilę do pańskiej agencji, która stale się rozwija i przybywa w niej nowych autorów. Czy uważa pan, że wśród nich znajduje się nieoszlifowany diament, który może znaleźć się kiedyś na szczycie?
NB: (śmiech) Mamy taką nadzieję! Pracujemy z nowymi autorami oraz nad projektami telewizyjnymi i mamy nadzieję, że nasze działania zakończą się sukcesem. Mamy na koncie kilka sukcesów, ale nie uważam, by można je było porównywać z „Harrym Potterem”, bo to fenomen. Ale możemy się poszczycić kilkoma wspaniałymi sukcesami jak na przykład książkami dla dzieci napisanymi przez Franka Lamparda, które są bardzo popularne i odniosły duży sukces. To naprawdę dobre projekty i robią na nas spore wrażenie.
HPK: Na zakończenie nieco infantylne pytanie: co uważa pan za swój największy sukces?
NB: Mój?
HPK: Tak.
NB: Rozumiem, że w kontekście pracy? Bo powiedziałbym, że dwoje moich dzieci (śmiech).
HPK: (śmiech) A w kontekście pracy?
NB: To naprawdę ciężkie pytanie. Ale dobrze. Lubię sobie myśleć, że to pomoc w osiągnięciu wielkości i sukcesu Jo, jest moim największym osiągnięciem i tym, co robię najlepiej. Ale też stworzenie przyjaznego i produktywnego środowiska – środowiska wspierającego pisarzy i stworzonego dla nich, by mogli osiągnąć wszystko to, co tylko zechcą osiągnąć.
HPK: Bardzo dziękuję za ten wywiad i za poświęcony mi czas.
NB: Również dziękuję. Powodzenia i dzięki za to, że jesteś tak wielkim fanem „Harry’ego Pottera”.
***
Wielkie podziękowania należą się Karolinie S., która przygotowała mnie do tego wywiadu pod kątem języka angielskiego, jak i była tak miła, że wykonała jego transkrypt. Bardzo, bardzo dziękuję!
Opublikuj komentarz