
„Razem będzie lepiej” Jojo Moyes

Tekst archiwalny z 2015 r.
Książka teoretycznie nie dla mnie. I gatunek też nie dla mnie. Wybór, który mógłby wzbudzić zdziwienie. A jednak, lubię czasem zatonąć w kobiecej literaturze, a zwłaszcza w pozytywnie nastrajającej i z pozytywnym zakończeniem. Od samego początku coś mi mówiło, że „Razem będzie lepiej” Jojo Moyes będzie strzałem w dziesiątkę.
Opowieść o samotnej matce wychowującej dwójkę dzieci (w tym jedno nie swoje) i borykającej się z biedą to dobry materiał na chwytającą za serce płytką historię o tym jak – dzięki własnej determinacji i niezłomności – można osiągnąć wszystko i zmienić swoje życie. I w zasadzie tak mogłaby wyglądać fabuła powieści Moyes, ale utalentowana autorka postanowiła przemienić banał w historię z duszą, pełną moralnych nauk i wartościowych porad. To książka trochę dla outsiderów – wszakże o nich opowiada. Głównymi bohaterami są: sprzątaczka, która stara się związać koniec z końcem i prawie nigdy nie wyzbywa się optymizmu, szykanowany i prześladowany nastolatek o oryginalnej osobowości, niezwykle zdolna dziewczynka i mężczyzna, który z dnia na dzień stracił wszystko i na nowo uczy się kontaktów z innymi ludźmi. Połączenie tych wszystkich trudnych osobowości w jednym samochodzie i dodanie do tego wielkiego, kudłatego i cuchnącego psa, musi skończyć się albo katastrofą albo najcenniejszą nauką, jaką wszyscy uczestnicy podróży odbiorą w swoim życiu. Kończy się i jednym i drugim, ale nie będę przecież zdradzać zakończenia!
„Razem będzie lepiej” to opowieść o dojrzewaniu i o radzeniu sobie z problemami. To przezabawna i wzruszająca historia, która doskonale oddziałuje na emocje i przyczynia się do bardzo pozytywnego jej odbioru. Mnie ta książka oczarowała już od pierwszych stron. Jej wielowątkowość, dobrze nakreślone postaci i urzekająca historia, sprawiają, że nie sposób oderwać się od lektury, a kiedy nadchodzi koniec, w głowie plącze się tylko jedno pytanie: „Dlaczego?”. Dlaczego to już koniec? Dlaczego ta książka nie mogłaby być dłuższa? Dlaczego!?
Teraz rozumiem, co kobiety widzą w „kobiecej literaturze”. Dobra książka dodaje im energii, budzi na nowo do życia i pomaga znieść utrapienia związane z koniecznością wychowywania i dbania o swoich mężów (tak, żona mnie zmusiła, żebym to napisał). To kawałek nieba na ziemi. Może i momentami przesłodzony, ale przynajmniej nie tuczący. Niebo w gębie i zero kalorii (chyba, że ktoś lubi podjadać przy czytaniu, co stanowczo odradzam – szkoda byłoby upaprać tak dobrą książkę czekoladą!).
Konkludując – „Razem będzie lepiej” to wspaniała książka, która na długo pozostanie w mojej pamięci. Może i nie jest zbyt ambitna czy zaskakująca, ale stanowi idealną odskocznię od szarej codzienności. Odpręża i relaksuje. Zawdzięczam Jojo Moyes wiele (choć za mało, bo książka jest krótka – te 460 stron przemyka w okamgnieniu) wspaniałych chwil i dużo, dużo, dużo przyjemności z lektury. Polecam nie tylko paniom.
Opis wydawniczy:
Na miejscu Jess każdy miałby dosyć. Pracy na dwa etaty, chodzenia przez cały rok w jednej parze dżinsów, kupowania najtańszych jogurtów na promocji w supermarkecie i wybaczania byłemu mężowi, że nie płaci alimentów.
Jednak Jess nie należy do kobiet, które łatwo się poddają. „Damy sobie radę” mogłaby mieć wydrukowane na koszulce. Kiedy okazuje się, że jej córka ma szansę na zdobycie stypendium w wymarzonej szkole, gotowa jest ruszyć na drugi koniec kraju, zabierając ze sobą:
1. jednego problematycznego nastolatka,
2. jedną wybitnie uzdolnioną dziewczynkę z chorobą lokomocyjną,
3. jednego kudłatego psa o wielkim sercu.
Oraz…
4. przypadkowo spotkanego mężczyznę na życiowym zakręcie, który w krytycznym momencie wyciąga do nich pomocną rękę.
Czy wspólna podróż pokaże im, że… razem będzie lepiej?
Opublikuj komentarz