
„Na ostrzu noża” Patrick Ness

Tekst archiwalny z 2016 r.
Taka sytuacja: bierzesz do ręki książkę, otwierasz ją na pierwszej stronie i po pięciu sekundach odkładasz tarzając się ze śmiechu (w sensie Czytacz się tarza, ja się śmieję).
Gdybym był sławny, bogaty i miał wykupione prawa do wizerunku Czytacza, zainwestowałbym w nagrodę im. Boba (albo Billy’ego) Czytacza po to tylko, by nagradzać książki, które rozkładają mnie na łopatki. Zrobiłbym to – niczym rodowity bogacz – z czystej próżności dla połechtania własnego ego i pochwalenia doskonałego gustu (swojego, rzecz jasna).
Ale bogaty nie jestem. Borykam się jedynie z komicznym rozdwojeniem jaźni (pozdrowienia dla Czytacza), dlatego też odsunę żarty na bok i z marsową miną podejdę do oceny Na ostrzu noża (pierwszy tom trylogii Ruchomy Chaos) Patricka Nessa.
Bywało w moim czytelniczym żywocie, że zakochiwałem się w książce nim doczytałem do końca jej pierwszą stronę czy rozdział. Natomiast nigdy dotąd nie zdarzyło się, by powalił mnie pierwszy akapit. Od tej chwili patrząc na czarnego mopsa teściowej, jego nienaturalnie wytrzeszczone i spoglądające w różnych kierunkach oczy, widzę w jego groteskowej facjacie tylko jedną myśl: Kupę. Kupę, Dan. I jak tu pozostać normalnym?
Tak. Książka zaczyna się dokładnie tak:
Pierwsze, co odkrywasz, jak twój pies się nauczy mówić, to że psy nie mają za wiele do powiedzenia. O niczym.
– Chce mi się kupę, Todd.
– Zamknij się, Manczi.
– Kupę. Kupę, Todd.
Patrick Ness wie jak przykuć uwagę i rozpalić w czytelniku ogień. Niezwykle zabawnym wstępem wprowadza do lektury:
Tood Hewitt jest jedynym chłopcem w osadzie pełnej mężczyzn. Odkąd osadnicy zostali zarażeni Szumem, Todd słyszy wszystko, co mężczyźni myślą, a oni słyszą wszystko, co myśli on.
Za miesiąc Todd ma stać się mężczyzną, ale wśród otaczającej go kakofonii orientuje się, że mieszkańcy osady coś przed nim ukrywają – coś tak strasznego, że Todd zmuszony jest uciec wraz ze swoim psem, którego prosty, lojalny głos również słyszy.
Ścigani przez wrogo nastawionych osadników, natrafiają na dziwną, milczącą istotę: dziewczynę. Kim ona jest? Dlaczego nie została zabita przez chorobę, tak jak wszystkie inne kobiety w Nowym Świecie?
Chropowata narracja Todda wciąga czytelników w zapierającą dech podróż, w toku której chłopiec stojący u progu dorosłości musi się oduczyć wszystkiego, co zna, aby pojąć, kim naprawdę jest.
Od razu powiem, że to książka naprawdę inna niż wszystkie. Połączenie znanych i lubianych schematów z naręczem dobrych lub jeszcze lepszych pomysłów i rozwiązań sprawia, że czyta się ją nadzwyczaj szybko i nadzwyczaj dobrze. Fabuła jest niebanalna i wielokrotnie zaskakuje. Ujmą przebrzydłą byłoby określenie Na ostrzu noża jako typowej powieści drogi. Jakkolwiek to jest powieść drogi, z całą pewnością nie jest ona typowa. Dodatkowej głębi dodaje jej wszechobecny Szum – słyszenie myśli innych ludzi. Patrick Ness miał doskonały pomysł na przedstawienie tego zamysłu, co pozwoliło mu wykreować naprawdę ciekawe otoczenie i postaci. Pytanie: o czym myślą faceci pozbawieni kobiet?
Pomijając odpowiedź na poprzednie pytanie (tak, ono było retoryczne) – Na ostrzu noża to świetna opowieść o oddaniu, wierności i lojalności. Doskonale wyważona sprawia, że w żadnym momencie nie jest ani przesadnie zabawna, ani patetyczna. Ostatnimi czasy epickość jest domeną wszelkich książek młodzieżowych – w wielu z nich brakuje takiej cholernie ludzkiej, nieidealnej normalności. Na szczęście na jej brak nie cierpi książka Nessa.
Bohaterowie zaskakują. Todd – główny bohater i nastolatek (a zarazem narrator), który wciąż ma jeszcze pstro w głowie i który najlepiej dogaduje się ze swoim psem (który – jak już wiemy – niewiele ma do powiedzenia), musi zmierzyć się z niewyobrażalnie ciężkim wyzwaniem, jakim jest… obcowanie (nie w tym znaczeniu!) z istotą płci przeciwnej. To nie tylko rodzi szereg mniej lub bardziej dramatycznych (albo i śmiesznych) sytuacji, ale przede wszystkim pozwala nam poznać wszystkie (choć z całą pewnością nie pięćdziesiąt) obliczy naszego bohatera. Oczywiście, nieco mniejszy rozwój zaobserwujemy u Mancziego (pies), niemniej i jego postawa w książce się zmienia i niejednokrotnie zaskakuje. Postaci i relacje między nimi są przedstawione naprawdę dobrze – dobrze, biorąc pod uwagę świat, w jakim przyszło im koegzystować. Wyraziści, ludzcy (jak ja uwielbiam te określenia – nie chcę nawet zliczać, ile razy już ich użyłem w swoich i czytaczowych recenzjach), a czarny charakter (tudzież cała ich masa) bardzo ciekawy.
Zaskakujące jest w Na ostrzu noża to, że ilekroć przewiduje się jakieś zdarzenie czy ich genezę, zwykle okazuje się, że teorie można spuścić w toalecie, bo książka i tak zaskoczy czymś niesztampowym. Może i drobną wadą (ten to zawsze musi się doczepić ~Czytacz) jest chroniczny niedobór epickości, przez co niektóre momenty zdają się być nie do końca odpowiednio wyeksponowane, niemniej (na szczęście!) całość jest bardzo dobra. Zdarzają się drobne wpadki, przyznaję. Chwilami zaczyna się odczuwać nudę, na szczęście autor nie pozwala, by nas ona pochłonęła.
Chwała mu natomiast (autorowi) za to, że w przeciwieństwie do wielu innych nie układał swojej książki językowo pod grupę odbiorców. Choć Na ostrzu noża to młodzieżówka, w odpowiednich momentach, kiedy i czytelnikowi na koniec języka występuje dosadniejsze określenie, to określenie pada w tekście. Broń Boże! Książka nie jest wulgarna! Jest wiarygodna. Językowo naprawdę dopieszczona i merdająca ogonkiem jak pies miziany za uszkiem.
Ceniący sobie lekturę pełną humoru, ewoluujących bohaterów, niejednoznaczności, zwrotów akcji i pozbawioną przesady czy sztucznej poprawności z pewnością znajdą w Na ostrzu noża książkę, którą pokochają. Może i nie jest to książka, która zmienia życie, ale z pewnością ubarwi chwilę, a przecież tak ważne jest, by w życiu chwytać każdy moment.
Opublikuj komentarz